Spisywanie wydatków w praktyce. 10 Porad!
Tak jak zapowiadałem we wcześniejszym wpisie, dzisiaj dokładnie opiszę moje sposoby na spisywanie wydatków i zbieranie paragonów.
Generalnie zasada jest bardzo prosta, bo wystarczy zbierać paragony. Tutaj niestety zaczynają się schody, przynajmniej tak było w moim przypadku. Niby to tylko zbieranie głupich paragonów, a może aż? Pomijam w tym artykule powody, dla których warto owe paragony zbierać (O tym pisałem tutaj). No więc jakie schody? Ano takie, że jak ktoś nie ma w zwyczaju zbierania paragonów, na początku zwyczajnie zapomina albo to olewa i ich nie zabiera, ale to nic. Powiedzmy sobie, że jednak nie zapominasz, chcesz zacząć spisywać swoje wydatki i postanawiasz zbierać swoje paragony. Wymienię wam kilka sytuacji z życia wziętych, gdzie zbieranie paragonów jest najzwyczajniej w świecie krępujące (przynajmniej w moim przypadku takie było):
-
Randka z dziewczyną – idziecie na lody. Kupujesz sobie i jej. Kobieta z lodziarni nie podała Ci paragonu, a chcesz go zabrać. Co robisz?
-
Kupujesz soczek za 80 gr. na szybko w sklepie. Za tobą tłum ludzi, a kasjerka gniecie paragon i wrzuca go na stertę z innymi. Co teraz?
-
Jesteś na bazarku, kupujesz kilka drobiazgów. Ale zaraz, zaraz, przecież tam nie dają paragonów… Jak się z tym uporać?
Trzy banalne przykłady, ale myślę, że ładnie obrazują to, że niekiedy zbieranie paragonów może być krępujące. Nie liczę tu osób, których to nie rusza, ale na pewno sporo osób miałoby problemy w w/w sytuacjach. Od 9 miesięcy jak zbieram paragony, miałem bardzo wiele takich i innych przygód. Czasem po prostu zapomniałem, czasem byłem pijany i w dupie miałem czy zabiorę paragon czy nie. Nie oszukujmy się. Bywają sytuacje, w których po prostu nie da się tych paragonów zbierać. Na ratunek w moim przypadku przychodzi notes lub karteczka i długopis, a jeśli nie mam tego ze sobą to zawsze mam telefon, w którym mogę zapisać, co i za ile kupiłem. Dodatkowym zabezpieczeniem w moim przypadku jest płatność kartą. Jeżeli płacę kartą to zawsze mogę sprawdzić na rachunku ile za co zapłaciłem. Dodam, że jestem strasznie zapominalski i potrafię zapominać o wszystkim. Dosłownie. Kto mnie lepiej zna, na pewno się teraz uśmiecha do siebie, ale wróćmy do spisywania wydatków. Załóżmy, że uporasz się ze wszystkimi przeciwnościami losu przy zbieraniu i spisywaniu na karteczki swoich wydatków. Masz już te wszystkie paragony, ale co dalej?
Przede wszystkim, na początek zalecam spisywanie wydatków raz dziennie. Wtedy paragonów jest jeszcze niewiele i trudno będzie się pomylić. Gorzej jak nazbiera się stos paragonów, dojdzie do tego sortowanie płatności kartą/gotówką i klęska gwarantowana. Bardzo łatwo się na początku zniechęcić. Wiem po sobie. Nie raz mówiłem j***ć to! Zanim weszło mi to w nawyk.
Kilka porad na początek:
- Zbieraj paragony w jednym miejscu. U mnie to przegródka w portfelu. Wkładanie paragonów gdzie popadnie, czyli do jednej, drugiej, trzeciej kieszeni absolutnie nie zdaje egzaminu. Jeżeli myślisz, że to ogarniesz to się mylisz. Uwierz.
- Najlepiej wpisywać wszystkie wydatki tego samego dnia wieczorem, zanim zrobi się bałagan. Ja na dzień dzisiejszy wpisuję paragony najpóźniej raz na dwa, trzy dni (nie chodzi o to, że perfekcyjnie to opanowałem, ale czasem zwyczajnie nie mam kiedy tego zrobić), a następnie wyrzucam. Chyba, że dotyczą zakupu jakiegoś urządzenia z gwarancją czy coś takiego. Po takim zabiegu kolejnego dnia rano mam miejsce na nowe paragony.
- Nie oceniaj tej czynności. Naprawdę bardzo łatwo się zniechęcić do notowania wydatków. Jest tyle ciekawszych rzeczy do roboty, a Ty siedzisz i wpisujesz paragony do Excel’a… Pamiętaj, że idziesz „Małymi krokami, do wielkich osiągnięć”. Nie zniechęcaj sam siebie! Wejdzie Ci w nawyk i będziesz to robił automatycznie. Jeżeli ja potrafiłem się do tego przyzwyczaić, to i Ty na pewno dasz radę.
- Poczekaj na wyniki. Nie mów po pierwszym dniu „Wow! Wydałem dzisiaj 14,78 na jedzenie i 3,59 na alkohol. Super…” Poczekaj miesiąc, albo dwa. Zobaczysz, że liczby Cię zaskoczą. A na pewno wiesz, że „liczby nie kłamią”, a „prawda boli”. Dlatego poczekaj na wyniki. Warto. Tutaj dodam, że musisz przygotować się na nerwy. Nie znam Cię, ale mam dziwne przeczucie, że zdenerwujesz się na siebie jak zobaczysz kwoty jakie wydajesz na to i owo.
-
Rób tak jak Ci wygodnie.
Możesz czerpać ode mnie, ale musisz sam sobie wybrać gdzie i w jakiej formie chcesz zapisywać swoje wydatki. To może być arkusz w Excel’u, może być kartka papieru, notes, cokolwiek. Ja na początku spisywałem wydatki w Excel’u, ale przesiadłem się na Microsoft Money. Więcej o programie dowiesz się tutaj – (http://jakoszczedzacpieniadze.pl/przewodnik-microsoft-money) Myślę, że Michał wyczerpał temat. Program po angielsku.
- Nie wstydź się zbierać paragonów! Prawo jest po naszej stronie, ponieważ sprzedający ma obowiązek wydać Ci paragon i coraz więcej osób podaje nam paragon do ręki. W przypadku kiedy kasjer zapomni, przypomnij mu o tym. Jeżeli się wstydzisz to powiedz: „Mogę prosić o paragon? Robię zakupy dla kogoś i musimy się rozliczyć”, albo, że „Żona zbiera paragony.. ;)” Pomysłów jest cała masa.
- Sortuj paragony. Jeżeli płacisz raz kartą, raz gotówką to rozdzielaj paragony od siebie. Jeżeli masz kilka kart to tak samo rozdzielaj. Nie ufaj swojej pamięci, bo nie sposób tego opanować.
-
Kategorie to temat na oddzielny wpis, który niebawem się ukaże. Z grubsza chodzi o to, żeby nie spisywać na ślepo i zobaczyć na koniec miesiąca, że wydałeś 3000 zł. Chodzi o to, żeby rozdzielić wydatki na Ubrania, Zdrowie, Jedzenie, Rozrywkę, Samochód, Mieszkanie itd. Kategorie otworzą Ci oczy i pokażą, gdzie jest największy wyciek gotówki. Kategorie są punktem odniesienia. Wtedy wiesz, gdzie można odjąć, a gdzie dodać. Być może 1000 zł z tych trzech wydajesz na alkohol. Chociaż pijasz tylko w soboty.
- Analizuj wyniki. Jak już zbierzesz, posortujesz, wpiszesz w odpowiednie kategorie to usiądź i przeanalizuj wyniki. Gdzie można przystopować z wydatkami, a gdzie można sobie bardziej pozwolić? A może warto odłożyć? Pomyśl.
- Przygotuj się do prowadzenia budżetu domowego. To jest bardzo istotna rada. Jak już wejdzie Ci w krew spisywanie wydatków to prawdopodobnie sam z siebie zaczniesz zastanawiać się, jak lepiej zarządzać pieniędzmi. Pomaga w tym budżet domowy. Jak jeszcze nie wiesz czym jest budżet to spokojnie. Wszystko Ci powoli wyjaśnię na blogu. A teraz usiądź wygodnie i spisuj wydatki!
Myślę, że więcej nie potrzeba, żeby zacząć. Wybierz dla siebie dowolną platformę. Może to być Excel, Microsoft Money, czy zwykły notes. Wiem, że są jeszcze inne programy dedykowane do spisywania wydatków. Któregoś dnia zrobię research i napiszę coś o nich. Najważniejsze to zacząć. Zrobić pierwszy krok. Nie jest to może najciekawsze zajęcie na świecie, ale wiedza jaką można wynieść ze spisywania wydatków jest naprawdę ciekawa. Niestety, żeby ją poznać trzeba kilka mozolnych godzin spędzić nad zapisywaniem. Od siebie dodam, że na mnie zadziałało to piorunująco. Zmieniłem całkowicie podejście do pieniędzy. Tak naprawdę, to gdyby nie „głupie zbieranie paragonów”, to nie pisałbym tego bloga. Dlatego jeśli jeszcze się zastanawiasz, to w tej chwili przestań i zwyczajnie spróbuj. Jak się uda, to podziękujesz.
Tymczasem ja Ci dziękuję za wytrwałość. Pierwszy nieco dłuższy wpis, który mam nadzieję przeczytałeś od deski do deski. Jeżeli uważasz, że te klika minut które poświęciłeś na czytanie tego wpisu nie było zmarnowane, to podziel się ze mną opinią w komentarzu. Zadaj pytanie albo opisz swoje podejście do tematu. A jeśli czegoś nie dopisałem, to proszę popraw mnie i wskaż mi niedociągnięcia.
Jeszcze raz dziękuję i życzę powodzenia w spisywaniu wydatków!